czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 1.


-Katherine, spójrz-Zoey szturchnęła lekko swoją przyjaciółkę i wskazała pilotem na telewizor. Policja wczoraj dotarła na czas, a ojciec Katherine został zamknięty.-To powinno już się stać miesiące temu-westchnęła Zoey i spojrzała ze współczuciem na swoją przyjaciółkę, która została u niej na noc.
-Tak się cieszę, że moja mama akurat była w pracy-odezwała się Katherine.-I ten chłopak... gdyby nie on, byłabym już martwa-zamyśliła się. Tak naprawdę tego oczekiwała. Jej ojciec szukał ich tylko dlatego, że czuł się odrzucony przez córkę i uznał żonę za dziwkę, dlatego, że miała romans. To było dziwne, ponieważ on pierwszy zaczął sypiać z kimś innym. Obie żywiły do niego urazę. Właśnie dlatego Ella wróciła z powrotem do swojego nazwiska, które teraz nosi również jej córka.
-Wszystko w porządku?-w przestronnym salonie pojawiła się Camille, siostra Zoey. Miała dokładnie tylko samo lat co Zoey i Katherine. Różniła się od nich tym, że była blondynką, a jej cera była wyjątkowo blada. Dziewczyny wymieniły powitalne spojrzenia, zaraz po tym Katherine podniosła się z kanapy i odchrząknęła cicho.
-Chyba powinnam już iść do domu, zobaczyć się z mamą, więc..-szepnęła. Spojrzała jeszcze raz na swoje przyjaciółki i opuściła ich dom. Bardzo nie chciała tego robić, ale okłamała swoje przyjaciółki. Dobrze wiedziała, że mimo zaistniałej sytuacji jej mamy nie będzie w domu, ponieważ cały czas pracuje. Ona po prostu chciała pobyć sama, czuła się dziwnie, jakoś inaczej. Od rozstania jej rodziców wydawało jej się, że jest tylko problemem dla swoich bliskich. I tak właśnie było. Jeszcze wczoraj myślała, że już teraz wszystko będzie dobrze. Dzisiaj obudziła się z kompletnie innym odczuciem. Jak długo ojciec może siedzieć w więzieniu? Nie będzie tam na tyle długo, by Katherine mogła zdać tutaj studia, albo nawet ukończyć liceum. Wiedziała, że niedługo będzie musiała podjąć decyzję, nad którą zastanawiała się od chwili, kiedy jej matka pierwszy raz o tym wspomniała. Powinny wyjechać z kraju i Katherine dobrze o tym wiedziała.
Kiedy wróciła do swojego nowego domu wszystko wydawało się być w porządku, zupełnie tak jak wczoraj przed wizytą niechcianego gościa. W domu wciąż była niezliczona ilość kartonów z rzeczami jej i jej matki. Kilka z tych znajdujących się przy schodach były lekko pozgniatane i poniszczone, poza tym wszystko wyglądało normalnie. Zamknęła drzwi na kilka zamków i pospiesznie ruszyła do swojego pokoju. Powinna dokończyć rozpakowywanie i tak dalej, ale czy to było na pewno to, co chciała zrobić? Jej nowy pokój był najmniej wykończonym pomieszczeniem. Po prawo od okna znajdowało się duże łóżko, na którym leżały dwa kartony, kilka poduszek i książki. Obok łóżka znajdowała się mała szafka nocna, która była pusta w środku jak i na zewnątrz. Na przeciwko łóżka znajdowało się biurko, na którym leżał laptop i niepodłączona lampka. W drugim końcu pokoju znajdowały się drzwi do łazienki i do prawie pustej garderoby. Większość mebli znajdowała się pewnie jeszcze w garażu, ale sama nie miała siły, by wnieść je na górne piętro. Usiadła na brązowym, kręconym krześle przy biurku i podniosła klapkę od swojego laptopa. 'Boks, lekcje samoobrony, sztuki walki' - wpisała w wyszukiwarkę i weszła w pierwszy link. Sprawdziła adres miejsca i zanim zdążyła wyłączyć laptopa usłyszała otwierające się drzwi.
-Kath?-odetchnęła z ulgą, kiedy do jej uszu napłynął kojący głos matki. Uśmiechnęła się promiennie i zbiegła na dół.-Co się stało, wszystko w porządku?-zapytała mama przytulając ją mocno do siebie.
-Tak, naprawdę nic mi nie jest-dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie do matki i wzięła torebkę z wieszaka, który znajdował się przy wejściu.-Hej, dokąd to?-Ella zatrzymała swoją córkę stając jej na drodze i posłała jej zaniepokojone spojrzenie.
-Lily-odpowiedziała krótko.
-Uh, myślałam, że pomożesz mi to rozpakować? Teraz, kiedy mam pewność, że możemy zostać tutaj przez jakiś czas..
-Jakiś czas?-przerwała jej Katherine i zmarszczyła brwi.-Jak to 'jakiś czas'?-zapytała
-Dobrze wiesz, że jeśli go wypuszczą będzie jeszcze więcej problemów-zaczęła. Pociągnęła córkę delikatnie za ramię i obie usiadły na skórzanej kanapie, która wciąż stała na środku korytarza.-Kiedy tylko skończysz szkołę, wyprowadzimy się-wyjaśniła.
-Wrócę o 11-dziewczyna przygryzła mocno wargę i nie odwracając się już w stronę matki opuściła dom. Wiedziała, że to w końcu się stanie. Pozostał jej rok w Londynie. Czy jest w ogóle taka opcja, żeby zostały tutaj chociaż na wakacje w przyszłym roku? Czy może wyjadą od razu, po rozdaniu dyplomów? Katherine nie chciała o tym myśleć w tej chwili. Tak naprawdę było jej smutno, że będzie musiała wszystko zostawić. Raz na zawsze rozstanie się z przyjaciółmi, z Londynem. Wiedziała, że nie będzie to łatwe.
Stojąc pod może cztero-piętrowym, ceglanym budynkiem Katherine czuła się dość dziwnie. Nie była do końca pewna, czy chce to zrobić. Jednak gdzieś tam głęboko wiedziała, że powinna, że tylko tak może zapewnić sobie chociaż trochę przewagi i bezpieczeństwa. Weszła do środka i dostrzegła plakat z różnymi napisami 'Boks, samoobrona, sztuki walki'. Przełknęła głośno ślinę i weszła do pierwszej lepszej sali. Była całkiem duża, chociaż jej kształt nie był kwadratowy, więc nie mogła zobaczyć jej całej. Wszystkie lampy były zgaszone, do środka wpadało tylko trochę światła dziennego. Było tutaj kilka mat do ćwiczeń, różnego rodzaju hantli, ringów bokserskich, worków treningowych. Kiedy weszła w głąb sali usłyszała, że ktoś jednak tutaj jest. Podeszła nieco bliżej worków bokserskich i zauważyła wysokiego chłopaka uderzającego w jeden z nich. Na jego rękach znajdowały się duże, czarne rękawice bokserskie. Praca jego umięśnionych i zwinnych nóg pokazywała, że nie był jakimś tam amatorem, który przyszedł tutaj powalić w worek. Miał na sobie białe sportowe buty, czarne, luźne spodenki do kolan, oraz białą koszulkę na ramiączka. Z niebiesko-czarnej czapki wystawały pojedyncze loczki, a z całego chłopaka lał się pot. Podeszła jeszcze bliżej i sama nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. To chyba nie mógł być przypadek.
-Witaj nieznajomy-uśmiechnęła się szeroko i stanęła na przeciwko chłopaka. Wybity z transu zdjął rękawice i przetarł oczy, a następnie spojrzał przed siebie.
-Ty...-patrzył na nią uważnie przez chwilę, jakby nie wiedział co jeszcze powiedzieć.
-Pamiętam Cię-spojrzała na jego twarz, na której widniał szeroki, pewny siebie uśmiech, który dobrze zapamiętała.
-Naprawdę?-zmarszczył brwi i wytarł ręcznikiem niezliczone krople potu z czoła.
-Oczywiście, nie codziennie spotykam kogoś, kto ratuje mi życie-przygryzła delikatnie wargę i spojrzała w idealnie zielone oczy chłopaka. Wydawała się być jakaś spięta.-Przykro mi, że musiałeś to widzieć, to było takie..
-Przestań-przerwał jej. Cały czas patrzył z uwagą na jej małą twarz, pokrytą małymi zadrapaniami na lewym poliku.-Nie musisz nic o tym mówić, jeśli nie chcesz-dodał.-To Twoje prywatne sprawy, dobrze wiem, że nie jest przyjemnie rozmawiać o takiego rodzaju konfliktach, zwłaszcza w rodzinie-wyjaśnił i odchrząknął cicho. Przeszedł na drugi koniec sali, a ona szła za nim wpatrując się w jego umięśnioną sylwetkę.
-To dziwne. Normalnie każdy chciałby wiedzieć o co chodziło, każdy zrobiłby z tego sensację i plotkował o tym przez kolejne miesiące-przewróciła oczami-Więc..
-Więc dlaczego ja nie?-znów jej przerwał i odwrócił się do niej twarzą z rozdrażnioną miną.-Bo nie jestem jak wszyscy, wścibscy ludzie. Nawet się nie znamy, nie musisz mi o tym mówić. Po prostu Ci pomogłem i tyle-Katherine wydawało się, że chłopak był do niej po prostu jakoś wrogo nastawiony. Jeśli tak, to dlaczego pomógł jej wczoraj?-Naprawdę mnie to nie obchodzi. Ważne jest, co tutaj robisz. Wiedziałaś, że tu będę?-zapytał.
-Niee, nie!-zaprzeczyła od razu.-Jestem tutaj pierwszy raz, nigdy nie chodzę raczej do takiego typu miejsc-wyjaśniła.
-Więc dlaczego tu jesteś? Czy Twój chłopak ćwiczy jakieś sztuki wal..
-Nie mam chłopaka-odparła szybko.-Przeczytałam o tym miejscu dzisiaj w internecie, chciałam.. chciałam zacząć, znaczy.. chciałam.. chciałabym nauczyć się.. ja..-była całkiem zdenerwowana i zaczęła się jąkać. Chłopak miał rację. Nie znają się, nie powinna od razu mówić wszystkiego. Mimo to chciała powiedzieć, dlaczego tak naprawdę tu jest, ale była spięta. To dziwne, że mała, młoda dziewczyna chce nauczyć się sztuk walki.
-Raczej źle trafiłaś-chłopak zauważył jej zakłopotanie i uśmiechnął się szeroko.-To jest raczej jak siłownia, czy coś w tym stylu, tyle, że odbywają się tutaj jeszcze walki. Nie ma tutaj szczególnych zajęć, czy instruktorów-wyjaśnił. Dziewczyna westchnęła cicho i bez słowa skierowała się do wyjścia.-Czekaj-zielonooki chłopak przymknął oczy i już wiedział, że tego pożałuje.-Czego szukałaś?-zapytał.
-Chciałabym nauczyć się walczyć-odpowiedziała krótko. Od kiedy tylko tutaj weszła on zauważył strach i niepokój w jej oczach. Zupełnie tak, jakby bała się własnego cienia.
-Żeby zacząć uczyć się walczyć na samym początku powinnaś zacząć chodzić na siłownię, nabrać nieco mięśni-odezwał się.-Ale wydaje mi się, że to, czego tak naprawdę na razie potrzebujesz, to samoobrona-dodał. Dziewczyna odwróciła się do niego i spojrzała niepewnie w jego oczy.-Mogę Ci pomóc-po chwili wahania dodał jeszcze kilka słów, a w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei.-Ta sala jest wolna w każde wtorki i czwartki. Jeśli tylko chcesz mogę Ci pomóc, mogę nauczyć Cię samoobrony, w swoim czasie mogę nauczyć Cię walczyć. Jeśli naprawdę tego chcesz, jeśli nie czujesz się bezpiecznie.. mogę Ci pomóc-powiedział. Przygryzł dolną wargę i patrzył ze współczuciem na dziewczynę czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
-Jestem Katherine-uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, na znak, że zgadza się na jego ofertę.
-Do zobaczenia we wtorek-chłopak posłał jej lekki uśmiech podszedł do drzwi znajdujących się na drugim końcu sali.
-Masz jakieś imię?-zapytała, zatrzymując go.
-Harry.-stanął przy drzwiach i nie odwracając się wypowiedział swoje imię, a następnie zniknął. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i opuściła siłownię.




____________________________________
Cześć kochani:)
Pojawił się właśnie 1 rozdział, wiem, że jest trochę krótki jak na razie, ale rozdziały będą dłuższe, obiecuję:) Miło mi bardzo, że pojawiło się troszkę komentarzy pod prologiem, ale byłoby mi jeszcze milej, gdybyście cały czas tak aktywnie komentowali:) Postaram się informować was na twitterze, jeśli podacie swoje nazwy:) Więc komentujcie, obserwujcie, mam nadzieję, że póki co się wam podoba ;)